wtorek, 31 marca 2015

Maszynistka

Adam się zdziwi, ale zrobię porównanie do motoryzacji...

Gdy 1,5 roku temu pisałam na blogu, szyłam na Toyocie Super Jeans SP100.


Była czarna, elegancka, miała jedno, konkretne zastosowanie- przeszyć wszystko czym ją męczyłam, nie ważne jak gruba tkanina to była, nie ważne ile warstw sobie akurat wymyśliłam. Była niczym sportowy samochód, z dwoma miejscami w środku. stworzona do szybkiej jazdy, ale z ograniczeniami. Dysponowała tylko 10 ściegami, z niezmiennymi ustawieniami długości i szerokości ściegu- z czasem zaczęło mnie to doprowadzać do szaleństwa...



Przesiadłam się więc na nowy model. Ustatkowałam się, stwierdziłam że czas najwyższy zdecydować się na rodzinny samochód. Model bez polotu, ale za to cena dobra, nie poszaleje się na autostradach tkanin, ale za to zapakuje się całą rodzinę i wyjedzie na miesięczne wakacje, przy tym nie bankrutując:)
Co to za maszyna? Osławiony Silvercrest z Lidla, nie żartuję!


No ale umówmy się, w czasach gdy pieluchy pochłaniają fortunę, za mleko płacę jak za złoto, musiałam dokonać pewnych modyfikacji. Za całe 222 zł (tak, AŻ tyle!) mam w domu maszynę, która daje mi więcej możliwości niż sportowa Toyota. Nie narzekam, do zadań specjalnych Toyota była niezastąpiona, ale nadszedł czas na bardziej subtelne tkaniny i więcej szaleństw z konfiguracją:)
Są plany rozwojowe, a jakże! Przeczuwam, że nadejdzie taki moment gdy i ta maszyna okaże się dla mnie uciążliwa i zapragnę czegoś nowego, czegoś ekscytującego, kosztującego 10 razy więcej niż Silvercrest. Dowiecie się o tym nawet szybciej niż bank, który będę błagała o kredyt na to bliżej nieokreślone Cudo.

Siadam i szyję! A co szyję- przekonacie się już w następnym poście.
Kasia

2 komentarze: