poniedziałek, 7 stycznia 2013

Kot z deka masochistyczny



Pozostając w kociej tematyce...
Mój mały, rudy kociak ostatnio często spaceruje do weterynarza, nie mogę powiedzieć- podoba mu się to. Jak już jesteśmy w poczekalni, to aż się rwie żeby wskoczyć do gabinetu. Chyba ma w sobie masochistyczny pierwiastek, bo przecież nic specjalnie miłego go tam nie czeka?
Dla nas jest to wyprawa bezstresowa, no może z pominięciem samego przygotowania i wychodzenia z domu. On po prostu nie znosi szelek. Gdy zapinamy mu je na szyjce, to wariuje, robi fikołki, wyrywa się, jednym słowem łatwo nie jest. W dodatku gdy już ma je na sobie, to cwaniak rozluźnia sobie sam dolny pasek i próbuje się wyswobodzić. Więc tak sobie pomyślałam: trzeba go jakoś przyzwyczaić...



Sprawa była prosta, miałam jeszcze stare, zniszczone szelki- z nich odcięłam tylko zapięcia. Wymierzyłam szyjkę kota i uszyłam pasek z materiału. Na jednym końcu przyszyłam dłuższą wstążkę, by móc ją trochę wydłużyć gdy będzie taka potrzeba.
Od wczoraj Indiana się przyzwyczaja. Gdy już zaakceptuje tę sytuację, przejdziemy na wyższy poziom i będą szelki :D A może kiedyś nastanie taki dzień, gdy zawołam: "Kici Kici idziemy do Pana Doktora" i on wtedy przybiegnie z szelkami w ząbkach z ciągnącą się po ziemi smyczką ;) ;) ;)


  ... standardowa pozycja...




 chyba je polubił :D

13 komentarzy:

  1. Prześliczne te obróżki , a kociak niezwykły tylko pozazdrościć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kotula jak się do jednej przyssał (w trakcie robienia zdjęć) to co chwilę łapał ją i uciekał z nią. No to ja go wtedy CAP i obróżki na okno (bo chcę te zdjęcia w końcu zrobić), a on wtedy znowu... to samo!! I tak się bawiliśmy dłuższą chwilę, obawiałam się, że zaraz zajdzie słońce;)

      Usuń
  2. ślicznie Ci wyszły:) a kotek jest pięknyyy:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, piękny urwis z niego:)
      A obróżki banalnie proste, myślę że z grubszej wstążki też wyszłyby fajne!

      Usuń
  3. Nie liczyłabym na to że przybiegnie hehe:) Ostatnio mój M. siedzi na kanapie Felek od niego 2 metry i woła go "Feluś, Feluś, Felunia..." po minucie mówi do mnie "pies to by 30 razy przyszedł a ten nic". Ale jak ja zawołam to przylatuje:) Kot ma jednego pana po prostu:) Mój Felicjan nienawidzi wychodzić z domu, szelki ujdą nic nie mowi, kładzie się i wyciąga w nich i może robić za mopa wtedy:) Ale jady samochodem nienawidzi. Drze się gorzej jak małe dziecko. Nie wiarygodne jakie on odgłosy wtedy wydaje. U doktora też spokój, nic nie mowi, nie parska, a samochodu.. no niestety typowy facet to z niego nie jest.

    Z Twoją Indianą stworzyli by piękny duet Whiskas i KitiKat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie...? Ohh.... a ja już wyobrażałam sobie tę scenę, jak biegnie przez przedpokój i tylko metalowa sprzączka furkota za nim o kafelki ;)

      Czekaj, czekaj... a czy ty pokazałaś nam już zdjęcie Felusia? Czy on taki nieuchwytny, czy to ja jestem gapa? Pokaż go:) Widzisz, nie każdy mężczyzna musi kochać samochody, mój Tata na przykład tak samo nie garnie się do kierownicy:)

      Ja się obawiam, że wspólnie to mogliby tylko coś zdemolować, o ile mój "bardzo śmiały" kot by się ośmielił ;)

      Pozdrawiam!!

      Usuń
  4. Boski kociak, mój jakoś nie przepad za wizytami u weta, bo nie znosi się przemieszczać w transporterze (chyba tak to sie nazywa?) ;(
    Ale te obroże są piękne, kolorowe i kotek wygląda jak istny model ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nasz też nie znosił transportera, świra w nim dostawał...! Ale okazało się, że jest o wiele spokojniejszy jeżeli zapniemy go w szelki (gdy w końcu nam się to uda;)) i weźmiemy na ręce. Robi się pogodny i wyluzowany!

    A bo on ma takie właśnie parcie na obiektyw ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. To prawda... rozbraja mnie każdego dnia:) Taki z niego przytulas!!

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Kocina chyba jednak ma inne zdanie ;) Choć nie daje tego po sobie poznać...

      Usuń