Jak wiadomo, głównym składnikiem każdego tortu jest biszkopt i tu właśnie zaczyna się problem... Mogłoby się wydawać, że jeżeli będziemy postępowali zgodnie z przepisem, wszystko powinno się udać- nic bardziej mylnego. Przez ostatnich kilka lat, przy każdej okazji próbowałam robić biszkopt z nowego przepisu, a to dlatego że za każdym razem coś szło nie tak: biszkopt nie wyrastał, a gdy wyrósł- po chwili opadał i wyglądał jak podeszwa, gdy raz wyrósł i nie opadł okazało się, że jest niejadalny, i tak dalej... Aż do momentu gdy pewnego razu biszkopt udał się na 100%, następnym razem także się udał i tak jeszcze kilka razy. Tym sposobem znalazłam przepis na to, by najsmaczniejsza atrakcja tego wielkiego dnia udała się bez żadnego problemu!
Do zrobienia tortu potrzebne nam będą:
2/3 szklanki mąki tortowej
2/3 szklanki skrobi ziemniaczanej
1,5 - 2 szklanek cukru pudru
6 dużych jajek
Najpierw oddzielamy białka od żółtek. Białka miksujemy z połową przesianego cukru pudru przez 5 minut, w drugiej misce miksujemy żółtka z resztą cukru- także przez 5 minut. Obie masy łączymy ze sobą delikatnie, mieszając drewnianą łyżką. Następnie po trochu dodajemy mąkę i skrobie (wcześniej przesianą dwa razy) dalej mieszając.
Pieczemy przez 40 minut w 180 st.cel, ja używam małej tortownicy (21 cm). Jeżeli chcecie zrobić duży tort sugeruję podwoić ilość składników.
Samo ozdobienie biszkoptu, czyli przerobienie go na tort:) zależy od waszej inwencji twórczej, ale polecę wam pyszny krem śmietanowy, który ja bardzo lubię, i który świetnie pasuje do brzoskwiniowego przełożenia. W efekcie otrzymujemy tort, który nie jest zbyt słodki, w którego skład wchodzą owoce, a krem nie zawiera masła i mimo to nie spływa!
Do zrobienia kremu potrzebujemy:
500 g serka mascarpone
500 ml śmietany 36% (tej gęstej)
1 szklankę cukru pudru
Najpierw miksujemy śmietanę z cukrem, aż zrobi się puszysta (to zajmie przynajmniej 5 minut), a następnie dodajemy jeszcze serek. Warto jest nie wstawiać go do lodówki przed przyrządzaniem kremu, wtedy będzie można wmieszać go w śmietanę łyżką. Jeżeli jest jeszcze zbyt chłodny, można do końca używać miksera.
A teraz owocowy akcent: puszka brzoskwiń pokrojonych w drobną kostkę i zmiksowany dżem brzoskwiniowy, łączymy je ze sobą - posłużą jako przełożene tortu.
Po 40 minutach pieczenia nie moża wyjąć upieczonego biszkoptu tak po prostu z piekarnika, należy najpiew uchylić delikatnie drzwiczki, po 10 minutach otworzyć je jeszcze bardziej i tak stopniowo pozwalać mu stygnąć. W przeciwnym wypadku na pewno opadnie i trzeba będzie zacząć od początku...
Gdy biszkopt ostygnie, kroimy go na trzy części, każdą z nich można jeszcze nasączyć zieloną herbatą i odrobiną syropu z brzoskwiń (pół szklanki herbaty + 10 łyżek syropu). I teraz przekładamy: biszkopt - 1/2 brzoskwiń - 1/4 kremu - biszkopt - 1/2 brzoskwiń - 1/4 kremu - biszkopt. Dzieki temu zostanie jeszcze połowa kremu, którą można posmarować tort z wierzchu.
Ozdoby? Cokolwiek sobie wymarzycie:) Ja wymarzyłam koty!
Smacznego!!
Tort z okazji przywitania kota :)
OdpowiedzUsuńAgata
Obawiam się, że z jego apetytem, zjadłby całość bez problemu :)
OdpowiedzUsuńŻeby biszkopt nie opadł (niezależnie od tego z jakiego jest przepisu) trzeba od razu po upieczeniu rzucić nim o podłogę razem z foremką ( nie żartuję). Ja swoimi biszkoptami rzucam zawsze, dużo hałasu ale skuteczne w 100%. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEwelina Zwolińska:)
Cześć Ewelina! Ale mówisz serio? Rzucasz biszkoptem? Mimo, iż brzmi dziwnie- wypróbuję.
OdpowiedzUsuńUwaga sąsiedzi z dołu- dziś biorę się za pieczenie!!
Też mi się to wydawało dziwne ale spróbowałam i działa, wytłumaczyłam sobie to tak że podczas rzutu pęcherzyki powietrza się wydostają i nie opada a jak się go zostawi samego sobie to te pęcherzyki zbijają się w większe i jak się takie duże wydostaną to biszkopt leci :) Proponuję z wysokości kolan rzucić ze trzy razy, nie odważyłam się nigdy z większej wysokości rzucić :)Ewelina
OdpowiedzUsuń